........
A co do Twoich rozważań o "informatyzacji" życia mam bardzo podobne odczucia....
"Nowe, nowe, najnowsze...
- no teraz to już będzie OK..."
Tylko na ile, na następne pół roku ?
- bo potem znowu przyjdzie "
nowsze" !
Zeby to jeszcze ludzie mogli tym "nowym" skrócić sobie czas wykonywania pewnych czynności, czy ułatwić sobie życie, ale, jak słusznie zauważyłeś, najczęściej tego typu "wynalazki" są bardziej kłopotliwe (a co najgorsze, to DROżSZE!) w użytkowaniu, niż dotychczas...
Wymieniłeś kilka absurdów, ale takich przypadków można by podawać w nieskończoność...
- szczególnie urządzenia z wbudowanym WIFI i działające wyłącznie w połączeniu z "chmurką"...
Abstrachuję już od tego, że co jest w "chmurce", to NIE JEST TWOJE !
- ewentualnie "
możesz" mieć dostęp do tych informacji, ale to wcale nie znaczy, że ktoś ci to GWARANTUJE !
Jasne, w pewnych dziedzinach taka "informatyzacja" (czy, jak kto woli, "digitalizacja") ma sens, a wręcz jest nieodzowna, ale w większości to nic innego, jak "zabawki", bez których mżna by się obyć...
Użyłeś przykładu z rejestracją, mnie często chce się śmiać w sytuacjach, które właściwie są typowymi przypadkami dla digitalizacji, ale...,
- weźmy np. takie tzw. "stany magazynowe" towarów...
Zdarzyło się w mojej młodości, że prowadziłem jakiś tam magazyn w jednej z firm w których byłem zatrudniony
W początkach lat 80-ych ub.w. (w Polsce) nikomu jeszcze się nie "śniło", by komputeryzować tę branżę, więc prowadzenie "stanów magazynowych" rozwiązywano w inny ("analogiczny"

) sposób.
Do tego celu służyły tzw. "fiszki". Były do kartki z grubszego papieru formatu bodaj, że połowy A5 (A6 ?), które były odpowiednio podzielone na kilkanaście rzędów i rubryczek, z wypuszczoną z odpowiednią literą alfabetu na szczycie (była też tam nazwa towaru, a każdy był na oddzielnej "fiszce"). Lokowano je w dopasowanych pudełkach-skrzyneczkach, które z kolei miały swoje miejsce w okolicach biurka magazyniera. Na karteczkach nanosiło się stan początkowy danego towaru, a w razie wydania/przyjęcia zmieniało się tylko jego stan ilościowy. Wyglądało to mniej, więcej w ten sposób:
Stan początkowy, np: 1.000 szt.
data, wydano: - 120szt (stan: 880 szt)
data, przyjęto: + 200szt (stan: 1.080szt).
Uwierz mi Szanowny Kolego, że naniesienie, czy sprawdzenie tych "stanów" to były "sekundy" i w każdej chwili byłem w stanie sprawdzić (na "fiszkach") czy mam (a jeśli tak, to ile) towar na magazynie...
Dzisiaj, często mi się zdarza (nawet w marketach!), że pomimo, iż towar jest "na stanie" (lub go niema), to go w praktyce nie ma (tu akurat odwrotnie, jest)...
- "a bo to coś z naszym systemem", a to "mieliśmy wirusa", jeszcze gdzie indziej "padł nam dysk z danymi", czy "stało się coś z naszą bazą danych" itd, itp...
Często argumentuje się komputeryzację "zmniejszeniem kosztów"...
- chmmmm..., to też nie zawsze tak jest...
W w/w przykładzie z "magazynem", wówczas trzeba było mieć etat magazyniera, to fakt, tylko dzisiaj, nie dość, że musimy mieć taki etat (towary nie wyłożą się same na regałach i ich stany w bazie same się nie zmienią!), to jeszcze trzeba zakupić sprzęt, odpowiednie oprogramowanie, liczyć się z kosztami serwisowania całości (często też dodatkowy etat informatyka), a do tego dochodzi jeszcze zużycie energii przez te sprzęty!
No cóż..., ale jesteśmy "wysoko rozwiniętą cywilizacją"...
Pozdrawiam