To odpusc sobie bo sie przepaiisz i tylko wior zostanie. Kup sobie pieska i zacznij chodzic z nim na spacery - oczywiscie bez tej kretynskiej gadzeterii - gdybys kolekcjonowal znaczki pocztowe byloby z wiekszym pozytkiem. Gdyby tak muslec jak ty to juz dzis powinnismy zedrzec sobie skore i paradowac z flakami na wierzchu. Informatyka ma ulatwiac zycie a nie jeszcze dodatkowo je komplikowac. Jestem dzis w przychodzi prosze o rejestracje do lekarza - kilka lat wstecz - rejestratorka wpisalaby mnie do zeszyciku i spoko. Dzisiaj mowi mi "niestety nie moge bo system sie zawiesil", inny przyklad: kupowanie biletow MPK we Wroclawiu to prawdziwa loteria: mozna je kupic tylko w automacie - ktore raz dzialaja a raz nie - wiec loteria. Masz farta to sobie kupisz bilet. Masz pecha - bedziesz biegal od automatu do automatu. Totalne zidiocenie informatyczne. Chodzi o to, ze swiatem obecnei rzadza polglowki niezdolne do oderwania sie od monitora. Z obsesja "usprawniana wszystkiego za pomoca komputera". Wcale nie zamierzaja pytac swiat czy chce byc tak uszczesliwany. Troche poezji by ci sie przydalo w zyciu.
Cytat: hobbysta w Wrzesień 02, 2019, 03:19:15 PM
........
A co do Twoich rozważań o "informatyzacji" życia mam bardzo podobne odczucia....
"Nowe, nowe, najnowsze...
- no teraz to już będzie OK..."
Tylko na ile, na następne pół roku ?
- bo potem znowu przyjdzie "
nowsze" !
Zeby to jeszcze ludzie mogli tym "nowym" skrócić sobie czas wykonywania pewnych czynności, czy ułatwić sobie życie, ale, jak słusznie zauważyłeś, najczęściej tego typu "wynalazki" są bardziej kłopotliwe (a co najgorsze, to DROżSZE!) w użytkowaniu, niż dotychczas...
Wymieniłeś kilka absurdów, ale takich przypadków można by podawać w nieskończoność...
- szczególnie urządzenia z wbudowanym WIFI i działające wyłącznie w połączeniu z "chmurką"...
Abstrachuję już od tego, że co jest w "chmurce", to NIE JEST TWOJE !
- ewentualnie "
możesz" mieć dostęp do tych informacji, ale to wcale nie znaczy, że ktoś ci to GWARANTUJE !
Jasne, w pewnych dziedzinach taka "informatyzacja" (czy, jak kto woli, "digitalizacja") ma sens, a wręcz jest nieodzowna, ale w większości to nic innego, jak "zabawki", bez których mżna by się obyć...
Użyłeś przykładu z rejestracją, mnie często chce się śmiać w sytuacjach, które właściwie są typowymi przypadkami dla digitalizacji, ale...,
- weźmy np. takie tzw. "stany magazynowe" towarów...
Zdarzyło się w mojej młodości, że prowadziłem jakiś tam magazyn w jednej z firm w których byłem zatrudniony
W początkach lat 80-ych ub.w. (w Polsce) nikomu jeszcze się nie "śniło", by komputeryzować tę branżę, więc prowadzenie "stanów magazynowych" rozwiązywano w inny ("analogiczny" ;)) sposób.
Do tego celu służyły tzw. "fiszki". Były do kartki z grubszego papieru formatu bodaj, że połowy A5 (A6 ?), które były odpowiednio podzielone na kilkanaście rzędów i rubryczek, z wypuszczoną z odpowiednią literą alfabetu na szczycie (była też tam nazwa towaru, a każdy był na oddzielnej "fiszce"). Lokowano je w dopasowanych pudełkach-skrzyneczkach, które z kolei miały swoje miejsce w okolicach biurka magazyniera. Na karteczkach nanosiło się stan początkowy danego towaru, a w razie wydania/przyjęcia zmieniało się tylko jego stan ilościowy. Wyglądało to mniej, więcej w ten sposób:
Stan początkowy, np: 1.000 szt.
data, wydano: - 120szt (stan: 880 szt)
data, przyjęto: + 200szt (stan: 1.080szt).
Uwierz mi Szanowny Kolego, że naniesienie, czy sprawdzenie tych "stanów" to były "sekundy" i w każdej chwili byłem w stanie sprawdzić (na "fiszkach") czy mam (a jeśli tak, to ile) towar na magazynie...
Dzisiaj, często mi się zdarza (nawet w marketach!), że pomimo, iż towar jest "na stanie" (lub go niema), to go w praktyce nie ma (tu akurat odwrotnie, jest)...
- "a bo to coś z naszym systemem", a to "mieliśmy wirusa", jeszcze gdzie indziej "padł nam dysk z danymi", czy "stało się coś z naszą bazą danych" itd, itp...
Często argumentuje się komputeryzację "zmniejszeniem kosztów"...
- chmmmm..., to też nie zawsze tak jest...
W w/w przykładzie z "magazynem", wówczas trzeba było mieć etat magazyniera, to fakt, tylko dzisiaj, nie dość, że musimy mieć taki etat (towary nie wyłożą się same na regałach i ich stany w bazie same się nie zmienią!), to jeszcze trzeba zakupić sprzęt, odpowiednie oprogramowanie, liczyć się z kosztami serwisowania całości (często też dodatkowy etat informatyka), a do tego dochodzi jeszcze zużycie energii przez te sprzęty!
No cóż..., ale jesteśmy "wysoko rozwiniętą cywilizacją"...
Pozdrawiam
Sorki nie zalapalem od razu, kolega nam CV zafundowal. Dzieki. Dobrze wiedziec jak CV pisac. Jak dla mnie to belkot ale widac HR oczekuja czegos takiego. Za chiny ludowe bym na to wpadl.
Teraz w informatyce kto dobry rządzi, na FB już mam 3700 zomków i jestem LinuxExpert na zamkniętych grupach..
Jestem rencistą a to moja pasja, jak pracowałem nie mogłem bawić się assemblerem...