No właśnie: im dalszy fork (Debian->Ubuntu->Mint/Zorin itp.itd.) i im mniejsza dystrybucja, prowadzona przez mniejszą ilość osób, z mniejszą społecznością, tym dla początkującego gorzej. Na początek polecam: jak najbliżej "źródła". Dlaczego?
1. bo zwykle takie dystrybucje są już na tyle "zestarzałe", stabilne (w znaczeniu, że są na rynku długo), że istnieje wielka nadzieja, że nawet jeśli odejdzie jej lider, to i tak dystrybucja się utrzyma (mieliśmy tak w wielu przypadkach, odeszli twórcy czy liderzy Archa, Debiana, Kubuntu, a dystrybucje wciąż są),
2. bo większa społeczność, to lepiej poznany system i można liczyć na bardziej fachowe porady (o tym jeszcze za chwilę),
3. bo najczęściej (choć nie jest to regułą), dystrybucje "bazowe" dorobiły się już bardzo dobrej dokumentacji, gdzie większość informacji łatwo można znaleźć,
4. bo najczęściej nie wiadomo co różni fork od dystrybucji sforkowanej; wątpię by zwłaszcza początkujący użytkownik siedział na kodzie źródłowym - o ile taki w forku jest dostępny, bo różnie z tym bywa - i próbował dociec w jaki sposób zmieniona została jego dystrybucja w stosunku do oryginału i jakie wobec tego porady można stosować, a jakie nie nadają się; forki tego niemal nigdy nie tłumaczą,
5. bo niektóre forki uzyskują swoją własną, często mylącą (m.in. Mint) numerację, która dla początkującego powoduje, że zaczyna stosować porady z dystrybucji bazowej z niewłaściwej jej linii (jeśli to wydawnicze),
6. bo forki bardzo rzadko mają dobrze zrobione wsparcie dla naprawiania błędów (bugzille),
7. bo "stare", bazowe dystrybucje dorobiły się bogatej literatury na własnych forach,
8. bo te podstawowe dystrybucje są po prostu dobrze znane,
9. bo dokumentacja w forkach jest zwykle bardzo kulawa (przykład z Minta - mamy podręcznik instalacji, mamy podręcznik środowiska i... i tyle; wszelkie poważne problemy, to znajomość Ubuntu i/lub Debiana),
10. itd.

Wracając do Minta. Jest prosty na początek. Fakt. Niemniej jednak również nie polecam z nieco innej jednakże (choć być może zaobserwowany przez @PomPom efekt jest tego wynikiem) powodu. Otóż Mint ma "zmieszane" repozytoria. Są one skonstruowane tak, że zasadnicza część oprogramowania jest czerpana wprost z repozytoriów Ubuntu, a jedynie dodatkowe paczki są z Minta. Jeśli w Mincie nie zauważą (a zdarzało się to w przeszłości), że w Ubuntu zmienione zostały jakieś paczki, które wymagałyby zmian w paczkach Minta (zwłaszcza te pythonowe miewają tu problemy), to efektem może być to, o czym pisze @PomPom - aplikacje przestają działać. I tu nakłada się drugi problem Minta. Dystrybucja dla "początkującego", wszystko w GUI, brak dokumentacji "bazowej" i w takiej sytuacji użytkownik Minta nie ma kompletnie żadnej wiedzy jak sobie z problemem poradzić. Pół biedy, jeśli rozwalenie się systemu utrzyma jeszcze kontakt ze światem lub ktoś będzie miał alternatywny do niego dostęp. Jeśli nie, to kończy się to chaotyczną reinstalacją systemu, a potem błaganiami (lub często żądaniami) do społeczności o to jak odzyskać utracone dane.
Jedyną wartością Minta jest jego wersja z Cinnamonem, choć gdybym chciał mieć to DE, to i tak poszukałbym takiej, która ma w całości swoje repozytoria.
Dystrybucje na początek: wszelkie Ubuntu (czyli wraz z gałęziami rozwijanymi pod auspicjami Canonicala i żadne inne), Fedora, OpenSUSE, OpenMandriva... Może by się coś jeszcze znalazło.